Warszawa po powstaniu styczniowym. Na bogato zarysowanym tle społeczno-obyczajowym zostały przedstawione dzieje nieodwzajemnionej miłości bogatego kupca Stanisława Wokulskiego, który dorobił się ogromnego majątku na dostawach wojskowych dla Rosji, do pięknej, wyrachowanej arystokratki z podupadającego rodu - Izabeli Łęckiej. Głównemu wątkowi towarzyszy kilkanaście wątków drugoplanowych, jak przyjaźń Wokulskiego z Ignacym Rzeckim, oraz liczne epizody charakteryzujące przedstawicieli polskiego społeczeństwa końca XIX wieku.
Ignacy Rzecki zamyka wieczorem sklep z galanterią, którym zarządza pod nieobecność właściciela. Niespodziewanie w drzwiach pojawia się właściciel sklepu - Stanisław Wokulski. Wrócił z Bałkanów, gdzie handlując bronią, dorobił się wielkiego majątku. Przyjaciele witają się serdecznie. Wokulski przegląda listę klientów kupujących na kredyt. Na liście znajduje się podupadła arystokratyczna rodzina Łęckich. Wokulski jest nieszczęśliwie zakochany w Izabeli Łęckiej.
Izabela przy śniadaniu rozmawia z ojcem o Wokulskim. Staremu Łęckiemu imponuje ten przedsiębiorca, były powstaniec styczniowy i były zesłaniec. Liczy na wspólny interes z bogatym kupcem. Córka jest bardziej ostrożna.
Wokulski po cichu skupuje weksle Łęckich, by w ten sposób wspomóc ich materialnie. Izabela dyskutuje z ciotką na temat kandydatów na męża. Samotna Izabela przez niektórych uważana jest już za starą pannę, a bycie wybredną nie jest dla niej najlepszym rozwiązaniem.
Izabela odwiedza sklep Wokulskiego. Kupiec objaśnia jej, na czym polega istota handlu.
W sklepie Wokulskiego robi zakupy wielu arystokratów. Mimo że pozycja kupca wzrosła, uważają go za parweniusza. Zdenerwowany Wokulski wyrzuca z pracy Mraczewskiego, swego najlepszego sprzedawcę, zarzucając mu, że za bardzo „kramarzy”. Dopiero rozmowa z Rzeckim na zapleczu uspokaja Wokulskiego.
W kościele podczas kwesty stara hrabina i Izabela wstawiają się za wyrzuconym z pracy Mraczewskim. Wokulski, aby przypodobać się Izabeli, postanawia wysłać subiekta do filii sklepu w Moskwie.
Na Powiślu, w dzielnicy biedoty, prostytutka Magdalenka prowadzi Wokulskiego do swojego pokoju. On jednak nie chce skorzystać z jej usług. Woli dać upadłej dziewczynie szansę wejścia na dobrą drogę.
U Łęckich spotyka się śmietanka towarzyska. Niektórzy z gości są zdziwieni obecnością kupca. Inni doceniają siłę jego pieniędzy. Tylko prezesowa Zasławska traktuje go z szacunkiem – może dlatego, że sama otarła się w życiu o mezalians.
U księcia spotykają się przedsiębiorcy. Obawiają się, że sprowadzane przez Wokulskiego tkaniny zniszczą polski przemysł. Wokulski proponuje im spółkę. Znajdują się chętni, ale różnice w podejściu do prowadzenia interesów są zbyt duże. Wokulski poznaje naukowca Ochockiego. Jest pod wrażeniem jego zapału.
Projekty urbanistyczne Wokulskiego wydają się utopijne. Wokulski, wrażliwy na krzywdę innych, zatrudnia Szlangbauma, kolegę z lat niedoli, znajduje pracę Magdalence, kupuje Rzeckiemu mieszkanie.
Na wyścigach konnych dochodzi do zatargu między Wokulskim a baronem Krzeszowskim. Kupiec wyzywa barona na pojedynek i strzela tak, by go tylko lekko ranić. Czuje, że pomoże mu to podnieść pozycję w towarzystwie.
Wokulski podejmuje kolejne kroki, aby zbliżyć się do Izabeli. Odkupuje na licytacji kamienicę Łęckich, celowo zawyżając cenę. Jednak Łęcki liczył na jeszcze większą sumę. Zauroczenie Wokulskiego Izabelą zaczyna odbijać się na interesach. Kupiec odrzuca okazje do zysku. Rzecki nie może zrozumieć zachowania przyjaciela i robi mu wyrzuty.
Łęckiego nachodzą dłużnicy. Wokulski zobowiązuje się ich spłacić. W tej sytuacji Izabela mogłaby pojechać z nim do Paryża. Dobroduszność kupca zostaje wystawiona na próbę – Izabela nie czyni mu nadziei. Możliwe, że nawet nim gardzi. Wokulski wyrusza do Paryża sam.
Po powrocie z zagranicy, podczas spotkania u prezesowej Zasławskiej, Wokulski dzieli się wrażeniami z podróży. Tylko Ochocki wydaje się być szczerze zainteresowany rozmową o najnowszych odkryciach naukowych. Izabela uwodzi Wokulskiego.
Bankiet u księcia po koncercie. Pani Wąsowska, kobieta wyzwolona – widząc cierpienie zakochanego mężczyzny – pomaga Wokulskiemu oświadczyć się Izabeli. Izabela przyjmuje jego oświadczyny. Nie wiadomo czy z miłości, czy z powodu złej sytuacji finansowej Łęckich.
Wokulski planuje sprzedaż sklepu, chce odciąć się od kupieckiej przeszłości i zbliżyć się do kręgu arystokracji. Rzecki odradza przyjacielowi aż tak duże zaangażowanie. Wokulski jest przekonany o swojej racji. Jako oficjalny narzeczony jedzie z Izabelą do jej ciotki. W salonce towarzyszy im Starski, kuzyn, w towarzystwie którego Izabela czuje się aż nazbyt swobodnie. Do Wokulskiego dociera bolesna prawda - Izabela gardzi nim. Na jednej ze stacji Wokulski aranżuje nagły telegram z Warszawy. Żegna się z Izabelą - na zawsze. Załamany spróbuje później bezskutecznie popełnić samobójstwo.
W Warszawie kupiec likwiduje interesy, które przejmuje Szlangbaum. Wokulski wyjeżdża z kraju. Wyrusza w daleką podróż po egzotycznych krajach. Rzecki umiera, nie doczekawszy powrotu przyjaciela. (JU)
„»Lalka«, jak każda wielka powieść, broni swych sekretów, swojej autonomii. Wiemy o niej bardzo dużo i bardzo mało. Wiemy o niej właściwie tyle, ile chcemy wiedzieć. Adaptować ją na ekran – to znaczy pisać ją na nowo. […] Wojciech Has zrealizował film znakomity; jego wersja ekranowa zachowuje zupełną niezależność wobec tych wszystkich schematów interpretacyjnych, które wbijano nam do głowy w szkole. […] Myślę, że niektórzy widzowie wyjdą rozczarowani. Dla nich »Lalka« to przede wszystkim romans kupca i hrabianki, dramat salonowy rozgrywający się według pewnego rytuału, ale także romans warszawski i rodzajowy. Spotka ich zawód, gdyż w filmie rodzajowości warszawskiej nie ma zbyt dużo, a ów romans staje się czymś innym: przesądza o ostatecznej klęsce Wokulskiego, ale jest tylko fragmentem jego dramatu. […] Ale właściwie dopiero po obejrzeniu »Lalki« na ekranie, ta najgłębsza, niemal organiczna obcość Wokulskiego staje się oczywista. Obcość będąca wynikiem wielorakich konfliktów: ze swym stanem społecznym, ze swym powołaniem, ze swym temperamentem, z sytuacją historyczną kraju. Mamy tu do czynienia zatem z niezwykle rzadkim fenomenem; film nie tylko nie spłaszcza arcydzieła, ale pozwala je zobaczyć w innej, ciekawszej perspektywie. […] Nie jest więc ów romans najważniejszą sprawa w filmie i tak jest lepiej, zważywszy, że owe salonowe miłości, doszczętnie skonwencjonalizowane, są prawdziwą zmorą wszelkich adaptacji. […] I co więcej, jeśli spojrzymy na ekranową »Lalkę« z dystansu, zorientujemy się, że w filmie tym toczy się osobliwy spór formy z treścią, że owa treść nie znajduje dla siebie w sposób prosty i oczywisty właściwej formy. Przeciwnie nawet, jesteśmy świadkami narastania osobliwego, ale jak się okaże wcale nie daremnego dysonansu. […] Patrząc na »Lalkę« Hasa przypomniałem sobie piękne zdanie Cocteau, zacytowane przez Godarda w jednym z jego wywiadów: »Tylko film potrafi sfotografować śmierć w działaniu«. To niemalże kwintesencja tego filmu. Wszak widzimy na ekranie właśnie przełożony na język obrazów proces obumierania nadziei, uczuć, pragnień; dekompozycję ludzkiego losu. […] A w swoim pokoiku za szklanymi drzwiami tłucze się jak ćma anachroniczny Rzecki, dla którego każda rzecz miała swoje właściwe miejsce. Kiedy owa ćma ostatecznie nieruchomieje – zdajemy sobie sprawę, że ów pastelowy świat, który podziwialiśmy na ekranie, rozsypał się ostatecznie”.
Konrad Eberhardt, „Wokulski, czyli obcy”, „Ekran”, 1968, nr 45.
„Mamy do czynienia – to jest niewątpliwe i od razu widoczne – przede wszystkim z »Lalką« Hasa, nie z »Lalką« Prusa. […] Dosłowne i pełne przeniesienie na ekran „Lalki« Prusa nie jest możliwe – to powieść zbyt wielka, wielowątkowa, jednocząca w sobie wiele różnych stylów, sposobów narracji, spraw wreszcie. Trzeba wybierać i to wybierać bardzo skąpo. Has zdecydował się na jeden z wielu takich możliwych wyborów: przedstawia widzom fragmenty z historii o zakochanym beznadziejnie, starszawym już kupcu. […] Miłość kupca nie ma walorów romansu, nie jest wyrazista, namiętna, dramatyczna, lecz z góry założona, zilustrowana. Prawdziwym romansem filmowego Wokulskiego jest to wszystko, co czyni wbrew i obok swojej miłości: owe zabiegi o przychylność arystokracji, manipulacje wielkimi sumami, ruch w interesie (w przenośni i dosłownie). […] Has oparł się na słusznym zapewne przekonaniu, że wszyscy widzowie filmu znają treść powieści – stąd wiele filmowych scen ma charakter wyrywkowy, ilustracyjny tylko; wiele postaci pojawia się znikąd i donikąd powraca, nie przynosząc ze sobą więcej, niż strzępki jakiegoś oddzielnego wątku. […] Nie można do tej filmowej »Lalki« przykładać kryteriów zgodności z powieścią i wnosić pretensji na przykład o to, iż nie ma w filmie nawet śladu pamiętnika starego subiekta, nie mówiąc już o sprawach drobniejszych i o wielu powieściowych postaciach. […] Brak więc filmowi tego, co – dla mnie przynajmniej – jest w tej sztuce najbardziej ujmujące i ważne: elementów wzruszenia, pełnego przejęcia się losami bohaterów, niepokoju o nich, zrozumienia ich uczuć i myśli… […] Wyobrażam sobie, iż – choćby ze względu na popularność powieści – »Lalka« będzie filmem bardzo dyskutowanym, omawianym szeroko i wszechstronnie. […] Tak czy tak – a to jest przecież w końcu najważniejsze – »Lalkę«, nowy film polski reżyserii Wojciecha Hasa, oparty na powieści Bolesława Prusa, pójdą obejrzeć z pewnością wszyscy kinomani”.
Lech Pijanowski, „Romans z pozytywizmem”, „Świat”, 1968, nr 46.
„»Lalka« Prusa, bez względu na to, jakie miejsce zajmuje w literaturze światowej, w odbiorze polskim jest dziełem rangi najwyższej. Wojciech Has, adaptując takie dzieło, zdawał sobie sprawę z wynikających stąd konsekwencji. […] Sytuacja u nas jest pod tym względem dość specjalna – Prus, Żeromski czy Sienkiewicz są nietykalni w pewien sposób, adaptator musi iść za pisarzem (świadomość odbioru społecznego i rodzaju tego odbioru sprawia, że również chce), musi wystrzegać się dowolności i odstępstw, gdzie tylko możliwe. Wychodząc z tych założeń, Has uznał, że cnotą naczelną filmu będzie maksymalna wierność. […] W trwającym blisko trzy godziny filmie – zrobionym z kulturą, ze smakiem, z wyczuciem obrazu filmowego – Has zaprezentował zasadnicze wątki »Lalki«, przedstawił jej głównych bohaterów, nakreślił jej tło społeczne, scharakteryzował miejsca akcji i wydarzeń, uwzględnił kolor lokalny (postaci marginalne, sceny i sytuacje rodzajowe). […] Zgodnie z zamierzeniem reżysera, ośrodkiem tej bogatej panoramy jest Wokulski. […] Nie chodzi więc o to, że Wokulski Hasa nie jest Wokulskim Prusa. Chodzi o to, że Wokulski Hasa został umieszczony w świecie Wokulskiego Prusa i że ten świat nadal zachowuje się tak, jakby i Wokulski był taki, jakim go Prus wymyślił. Oto niedogodności częściowej interpretacji i częściowej wierności. Lub wierności całkowitej w jednym planie i interpretacji w innym”.
Joanna Guze, „Interpretacja i wierność”, „Film”, 1968, nr 46.
„Można bez przesady powiedzieć, że »Lalka« jest najbardziej »warszawską« z wielkich powieści w literaturze polskiej. […] Z filmem Wojciecha Hasa wiązaliśmy zatem szczególne nadzieje, czego widomym znakiem było opublikowanie na łamach »Stolicy« przed rokiem, jak forpoczty, barwnych zdjęć. Niestety, spotkało nas rozczarowanie, a film – z falą krytyki, chociaż o różnych odcieniach i z niejednakowych punktów wyjścia. […] Ekranizację »Lalki« określić trzeba jako społecznie chybioną. […] Kategorii artystycznych nie można rozpatrywać w atmosferze swoistego terroru ze strony krytyki czy opinii publicznej. Ale swoboda twórczości nie oznacza także społecznej aprobaty dla niezgodnego z prawdą historyczną przedstawiania realiów epoki, ludzi i ich obyczajów i koncepcji sprzecznej w dużym stopniu z ideą przetwarzanego dzieła. […] Gdyby zmieniony został tytuł filmu, nazwiska bohaterów i nie powoływano się na Prusa, byłoby to uczciwsze. Film Hasa potraktowany abstrakcyjnie nie jest gorszy od wielu obrazów ekscytujących część widowni kinowej. […] O kontrowersyjności adaptacji Hasa nie decydują jedynie realia, w filmie zniknęły problemy społeczne, które tak absorbowały wielkiego pisarza, że dał świadectwo prawdzie o czasach, w których żył. […] Oczywiście »Lalka« jest powieścią bardzo trudną do ekranizacji; na usługach reżysera muszą pozostawać sprzymierzone ze sobą: talent, wiedza o epoce i gruntowna znajomość poruszonych przez pisarza problemów. Właściwa selekcja ogromnego materiału, wybór naczelnej idei filmu zgodnie ze służebną w stosunku do społeczeństwa rolą dzieła artystycznego – to główne zadanie adaptacji. Inne pojmowanie tego zadania musi spotkać się z zasłużoną krytyką, nawet jeśli nie oznacza to całkowitej porażki artystycznej”.
Eugeniusz Grzybowski, „Melodramat w dziwnym mieście”, „Stolica”, 1969, nr 4.
„Wygląda na to, że Has – świadomie czy bezwiednie (?) – założył, iż oglądający »Lalkę« będzie znał powieściowy pierwowzór. Rozwój wydarzeń w filmie jest więc bardziej markowany niż pokazywany, nie daje czytelnego łańcucha przyczyń i skutków. […] Również koncepcja filmu jest mało czytelna, żeby nie powiedzieć, że po prostu jej nie widać. Sprawił to, jak się zdaje, brak zdecydowania i konsekwencji w wyborze materiału adaptacyjnego. […] autor pisze o nim tak: »Wokulski wychował się i działał w okresie czasu, który zaczął się poezją, a skończył nauką, zaczął się ubóstwianiem kobiety, a skończył wyrozumowaną prostytucją; zaczął się rycerskością, a skończył geszefciarstwem; gonitwą za pieniędzmi.« […] »Trzy pokolenia« – bo taki tytuł uznał Bolesław Prus za odpowiedniejszy dla »Lalki« – to powieść, która poprzez swą wersję ekranową mogła chyba nawiązać dialog ze współczesnością; jak się zdaje – mogła nawet włączyć się do aktualnych dyskusji o naszym charakterze narodowym. […] »Lalka« Hasa dialogu z nami na ten czy inny temat nie podjęła. Reżyser i scenarzysta w jednej osobie skoncentrował swoją uwagę przede wszystkim na postaci Wokulskiego, kroił też materiał powieściowy pod tym kątem widzenia. […] Wokulski Hasa wziął niejako wszystko na własny rachunek, wszystko: kłopoty i ze społeczeństwem i z sobą; historii odpowiedzialnością nie obarcza. […] wrażenie niedosytu i zdezorientowania pogłębił jeszcze język filmowy. Mówiąc ściślej, rezygnacja z przełożenia na język filmowy jakże licznych w »Lalce« Prusa »medytacji«: monologów wypowiadanych i myślanych, głosów wewnętrznych, »widzeń« i halucynacji. […] »Lalka« Bolesława Prusa jest dla filmowca materiałem tyle wdzięcznym, co kłopotliwym."
Edward Pieścikowski, „Kłopoty z »Lalką«”, „Nurt”, 1969, nr 1.
„Has podjął się realizacji »Lalki« w momencie dość charakterystycznym dla naszej kinematografii, gdzie, z jednej strony notuje się ożywione zainteresowanie rodzimą klasyką literacką, z drugiej – podejmowanie coraz to nowych prób z gatunkiem wielkiego filmu widowiskowego. Has ze swymi długimi tradycjami pracy w kinematografii w oparciu o literaturę i z racji zamiłowań do kultywowania na ekranie tego, co w specyficzny sposób reprezentuje minioną przeszłość, jest jednym z pierwszych, którego należałoby uznać za predysponowanego do podjęcia tego zadania. […] W całym natomiast filmie daje o sobie znać zamiłowanie twórcy do rekwizytów malowniczych lub dziwacznych, które często eksponuje z natręctwem nie uzasadnionym potrzebami płynącymi z materii dzieła. Has, przekładając na ekran »Lalkę« Prusa, wprowadził do niej swój świat, którego wizję i koncepcję rozwijał już w poprzednich dziełach. […] Niektóre sceny w »Lalce«, a zwłaszcza sceny na Powiślu, przywodzą na myśl poetykę ekspresjonizmu. Nędza wszystkich zaułków i rynsztoków, usypiska śmieci, sylwetki biedaków nie są wyrazem tendencji do realistycznego przedstawienia kontrastu między życiem arystokratycznych salonów a nędzą przedmieść. […] Sięganie do ulubionych przez Hasa chwytów ekspresjonistycznych miało na celu wzmocnienie siły oddziaływania obrazu, wyposażenia go w czynnik symbolizowania, w pierwiastki duchowe. Niosło ze sobą sugestię, może niezbyt czytelną, że poza światem, do którego z nizin społecznych wspiął się bohater i który to świat wydaje się nam normalny, ludzki, istnieje morze nędzy, niewyobrażalny koszmar, w jakim egzystują tysiące ludzi. […] Wokulski w rozumieniu Hasa jest mocarzem, tytanem, geniuszem czynu, który nie znajdując autentycznego celu, stawia przed sobą cele zastępcze. W pewnym momencie Wokulski ma jeszcze możliwość wyboru: może poświęcić się nauce lub miłości do kobiety. Wybiera miłość. […] Izabela wcielona w postać Tyszkiewicz jest tak pełna wspaniałej kobiecości, ciepła, uczucia czy nawet temperamentu, iż wydaje się idealną partnerką dla Wokulskiego, który po prostu nie potrafi jej zrozumieć, a tym samym zdobyć. […] Uczynienie miłości Wokulskiego do Izabeli centralną sprawą filmu wysunęło na plan pierwszy konflikt psychologiczny rozwijający się na tle konfliktu klasowego. Izabela i Wokulski reprezentują dwie różne koncepcje miłości i zarazem dwie różne koncepcje życia. Nie są one uwarunkowane jedynie odmiennymi indywidualnościami bohaterów, lecz także odmiennością środowiska, które oboje reprezentują. […] Has dał się więc skusić romantycznym elementom »Lalki«, które rozwinął w katastroficzną wizję chorego społeczeństwa i zagubionego w nim tragicznego olbrzyma, który w sobie samym nosi swą klęskę. Nie pociągała go ani rekonstrukcja prusowskiego pozytywizmu, ani próba zastosowania wobec materiału »Lalki« nowoczesnego arsenału analizy społecznej”.
Alicja Helman, „Lalka”, „Kino”, 1969, nr 9.
Koszt kostiumów, rekwizytów i dekoracji wyniósł około dwunastu milionów złotych, prawie połowę kosztów produkcji.
Na zdjęciu: Beata Tyszkiewicz
Na zdjęciu: Anna Seniuk
Na zdjęciu: Beata Tyszkiewicz