Trzy kroki po ziemi

Trzy kroki po ziemi
Loading the player ...
opis filmu
O filmie

Seria trzech obyczajowych nowel filmowych.
Nowela "Rozwód po polsku" Historia rozwoju dwojga kochających się ludzi, których poróżniły życiowe ambicje i proza życia codziennego.
Nowela "Dzień urodzin" Urodziny starszego, emerytowanego działacza partyjnego. W dniu swojego święta zdaje on sobie sprawę, jak kruche i nietrwałe są relacje międzyludzkie.
Nowela "Godzina drogi" Lekarka, która uratowała życie noworodka, musi kolejny raz pomóc choremu dziecku. By ponownie je uratować, musi wykazać się niezwykłą determinacja, ponieważ na swojej drodze napotyka wiele trudności, które musi pokonać.

Pierwowzór literacki: Nowele pt. „Rozwód po polsku”, „Dzień narodzin” - Jerzy Janicki. Nowela pt. „Godzina drogi” - Józef Kuśmierek
Scenografia: Roman Wołyniec
Czas akcji: Lata sześćdziesiąte
Miejsce akcji: Polska
Kierownik produkcji: Wilhelm Hollender
Prawa: Filmoteka Narodowa
Dźwięk: mono
Język: pl
Obsada
Ewa Wiśniewska (Ania, żona Gościka), Ludwik Pak (Ludwik Gościk), Wiesław Michnikowski (sędzia), Kazimierz Rudzki (mecenas), Mieczysław Czechowicz (kierowca), Bogumił Kobiela (urzędnik), Bogdan Baer (ławnik), Zofia Czerwińska (bufetowa), Helena Dąbrowska (dzika lokatorka), Andrzej Krasicki (ławnik), Wacław Kowalski (woźny sądowy), Wojciech Rajewski (Łukaszek), Ryszard Ronczewski (dziki lokator), Saturnin Żórawski (klient mecenasa), Wojciech Skibiński (rozmawiający na holu sądowym), Kazimierz Stankiewicz (rozmawiający na holu sądowym), Wojciech Cacko-Zagórski (rozmawiający na holu sądowym), Adam Perzyk (listonosz), Barbara Rachwalska (chłopka), Jerzy Turek (kierowca pogotowia ratunkowego), Teresa Szmigielówna (pielęgniarka), Anna Ciepielewska (doktor Wysocka), Marian Łącz (kierowca pogotowia ratunkowego), Maciej Damięcki (elektrotechnik Mucha), Wiesław Gołas (Szkudlarek), Roman Kłosowski (Bystry, towarzysz z ruchu oporu), Zbigniew Koczanowicz (lekarz powiatowy), Stanisław Niwiński (młody lekarz), Irena Orska (Marysia, żona Majchrowskiego), Henryk Bąk (towarzysz z ruchu oporu), Kazimierz Opaliński (ordynator szpitala), Tadeusz Fijewski (Majchrowski), Bohdan Ejmont (ojciec dziecka)
zwiń zakładkę
treść

Nowela „Rozwód po polsku" Do sądu zmierza poczciwie wyglądający młody mężczyzna. Na korytarzu sądowym wpada w wir rozmów. Klienci tłumaczą adwokatom swoje zawiłe sprawy i grzechy, adwokaci radzą im, co mają mówić na sali sądowej. Wszyscy patrzą na siebie podejrzliwie; to małe miasteczko – każdy każdego zna. Mężczyzna okazuje się miejscowym sekretarzem. Przyszedł na swoją sprawę rozwodową. Rozmawia z dwoma swoimi kolegami. Za chwilę okaże się, że jeden z nich jest pełnomocnikiem jego żony, a drugi – sędzią. Łączy ich dziwna nić powiązań, która będzie utrudniać przeprowadzenie rozwodu. W końcu zjawia się spóźniona żona. Jest młoda, ładna, studiuje medycynę. To ona zadecydowała o rozwodzie, chociaż oboje nadal się kochają. W trakcie rozprawy okazuje się, że powodem nieporozumienia jest brak mieszkania. Sekretarz nigdy o nie nie zabiegał, zajęty innymi sprawami, a gdy w końcu dostał przydział – oddał go komu innemu, bardziej potrzebującemu (kto notabene zasiada teraz na sali jako ławnik). Żona nie może zrozumieć skrajnego zaangażowania męża w sprawy społeczne. Zarzuca mu, że nigdy nie poświęcał jej wystarczająco dużo uwagi i nie rozumiał jej potrzeby, by w końcu mieć coś na własność: mieszkanie, samochód, meble, firanki w oknach. Dla postronnych to dziwna rozprawa. Rozwód bez zdrady, picia, bicia? Kwiaciarz, u którego sekretarz wynajmuje pokój zeznaje, że żona na stałe mieszka we Wrocławiu, gdzie studiuje. Do męża przyjeżdża tylko w odwiedziny, lecz oboje muszą to wtedy ukrywać, bo prawo meldunkowe zabrania nocować osób niezameldowanych w danym miejscu. Obecni na sali zaczynają zdawać sobie sprawę, że nikt z małżonków nie jest winien – konflikt wywołała trudna sytuacja i ich zupełnie różne ambicje. Mąż, by uratować małżeństwo, zdobył w dniu rozprawy przydział na mieszkanie. Czeka już tylko na klucze, wierzy, że goniec przyniesie mu je zanim zakończy się rozprawa. Jednak żona już mu nie wierzy. Sąd orzeka rozwód. Mimo to, małżonkowie jakoś nie mogą się ze sobą rozstać. Jadą zobaczyć mieszkanie. Być może będzie to początek ich zgody. Na miejscu okazuje się jednak, że mieszkanie jest zajęte przez mężczyznę, który był na korytarzu sądu i gdy tylko dowiedział się, że orzeczono rozwód – wyszedł. To ojciec wielodzietnej rodziny, 12 lat czekał na przydział, który w ostatniej chwili mu odebrano, by ratować małżeństwo sekretarza. Skoro jednak ten się rozwiódł, lokal mu się nie należy. Żona nie może już znieść tej sytuacji. Wraca do Wrocławia. Młody sekretarz zostaje sam. Nowela „Dzień urodzin” Z łóżka wstaje starszy człowiek. Widzi kwiaty w wazonie. Żona daje mu prezent. Na ścianach wiszą zdjęcia i dyplomy wręczane mu z okazji poprzednich urodzin. Jako dawny działacz partyjny, mężczyzna przyjmował tego dnia życzenia od wysoko postawionych dygnitarzy. Spodziewa się, że i teraz, mimo iż jest już na emeryturze, odwiedzą go dawni przyjaciele i współpracownicy. Godziny mijają. Zjawia się listonosz z emeryturą, poszkodowana w wypadku kobieta, która prosi bohatera noweli o pomoc, wierząc w siłę jego dawnych wpływów, w końcu przychodzi sekretarz z KW, lecz tylko po to, by poradzić się w pewnej sprawie personalnej. Nikt nie pamięta o święcie jubilata. Mężczyzna ma jeszcze nadzieję, że życzenia złożą mu dawni koledzy z partyzantki. Oni, owszem, zjawiają się wieczorem, ale także w zupełnie innej sprawie. Jubilat nie ma z kim wznieść toastu, odmawia mu nawet elektryk reperujący światło, wymawiając się brakiem czasu. W końcu zrezygnowany i zasmucony siada obok żony. Uśmiechają się do siebie, zaczynają żartować, tańczą. Czują się szczęśliwi tylko we dwoje. Nowela „Godzina drogi” Szpital. Trwa badanie noworodków. Jedno z dzieci okazuje się mieć wrodzoną wadę serca. Nie wiadomo, czy uda się je uratować. Zajmuje się nim młoda lekarka, dla której jest to jeden z pierwszych poważnych sprawdzianów zawodowych. Mimo chwilowej zapaści dziecka, udaje się jej sprawnie przeprowadzić reanimację i ustabilizować pracę serca. Niebawem niemowlę zostaje wypisane ze szpitala. Wdzięczni rodzice zapraszają lekarkę do siebie. Ona z kolei zapewnia, że w przypadku najmniejszych komplikacji zjawi się w ich powiatowym szpitalu, by opiekować się dzieckiem. Kryzys przychodzi trzy lata później. Lekarka jako osoba, która najlepiej zna historię choroby dziecka, wyjeżdża do powiatowego szpitala, dokąd zostało ono zabrane. Zapomina jednak torebki z taksówki. Wskakuje do pociągu, lecz nadgorliwy konduktor, nie wierząc jej zapewnieniom, że jest lekarzem i jedzie do nagłego wypadku, wysadza ją na najbliższej stacji. Nie pomagają obietnice innych pasażerów, że zapłacą za jej bilet. Kobieta próbuje więc inaczej dostać się do szpitala. Jest zima. Spadł obfity śnieg, który utrudnia pracę kolei. Dzięki pomocy zawiadowcy lekarce udaje się wsiąść do pociągu towarowego, który ma na najbliższym odcinku dogonić pociąg pośpieszny, jadący bezpośrednio do wsi, w której znajduje się dziecko. Kobiecie nie udaje się jednak przesiąść, musi złapać autostop. Zaspy na drodze uniemożliwiają ruch. Tymczasem stan dziecka pogarsza się. Miejscowy lekarz stwierdza brak tętna i każe podać adrenalinę. Milicja szuka lekarki po całym powiecie, nikt nie wie, co się z nią stało. W końcu znajduje ją jeden z patroli. Lekarka udziela wskazówek lekarzowi przez samochodowy radiotelefon. Konieczny jest bezpośredni masaż serca na otwartej klatce piersiowej. Dzięki dokładnym instrukcjom mało doświadczonemu lekarzowi udaje się przywrócić akcję serca dziecka.

zwiń zakładkę
komentarz

Kulisy realizacji. Mniej znany film Hoffmana i Skórzewskiego, a zarazem ich ostatni wspólny projekt. Podstawą scenariuszy trzech nowel, które złożyły się na film, stały się reportaże publikowane w tygodniu „Polityka”. Obu reżyserom zależało m.in. na tym, by każda z nowel różniła się klimatem i stylem. W życiu przeplatają się (…) rzeczy zabawne z tragicznymi, melodramat z groteską – tłumaczyli. Chcieliśmy zresztą, aby nasz film przypominał swą konstrukcją gazetę, gdzie obok wiadomości o charakterze ogólnym znajdziemy także drobne notatki czy wzmianki. A więc filmową transpozycją pierwszej kolumny są w „Trzech krokach” autentyczne tematy Polskiej Kroniki Filmowej. Później jednak sięgnęliśmy do dalszych stron: kroniki sądowej czy sensacyjnej relacji o uratowaniu chorego dziecka. Bohaterowie są zwykli, przeciętni czy może lepiej: jedni z wielu. Ale zarazem są to ludzie, którzy nie mogą pozostać obojętni [wobec] własności społecznej, osobistego szczęścia, choroby – długo można by tu wymieniać. Zresztą takim „nieobojętnym bohaterem” był również Andrzej Koenig, bohater „Prawa i pięści” .
M. Oleksiewicz, Od współczesności do millenium, „Film”, 1965, nr 36

Wplecenie fragmentów Polskiej Kroniki Filmowej tylko pozornie dodaje „Trzem krokom...” autentyzmu. Tak naprawdę buduje ironiczny kontekst. Materiały PKF pokazują prowincję, która wyzwala się z marazmu, zaściankowości, rozwija się i dogania miasto. Tymczasem każda z nowel opowiada w istocie, że ludzie tam żyjący mają nadal te same problemy, że rzeczywistość powiatowej Polski stoi na absurdzie przepisów, ludzkiej głupocie, rozluźnieniu więzi. W ten sposób reżyserzy udowadniają, że PKF nie schodzi w głąb tej rzeczywistości, filmuje jedynie jej fasadę. Opierając swój film na autentycznych zdarzeniach, Hoffman i Skórzewski zadbali o to, by realia były jak najbardziej zbliżone do tych, w których rozegrały się prawdziwe zdarzenia. Sceny sądowe nakręcili na przykład w tym samym budynku, który opisywał reportaż „Polityki”. Jeśli jednak realizacja zdjęć nie była z jakiś względów możliwa w prawdziwych miejscach, ich wygląd dokładnie odtwarzano w atelier. Zresztą wierności reportażowemu opisowi reżyserzy dochowali nie tylko w scenografii. Scena operacji w trzeciej noweli jest wiernym zapisem jej rzeczywistego przebiegu. Hoffman zapewniał, że nawet największy pedant medyczny nie znajdzie błędu ani w terminologii ani w całym postępowaniu lekarskim. Dzięki temu „Trzy kroki po ziemi” stały się filmem zaangażowanym. Odwzorowując autentyczne zdarzenia, odwzorowywały także emocje ludzi z nimi związane, angażującym tym samym widza w problem bezsensownych przepisów i przeszkód, które rodziła małomiasteczkowa rzeczywistość.

zwiń zakładkę
głosy prasy

„W swoim poprzednim filmie »Prawo i pięść« prezentując fakty, często nawet o charakterze »westernowo-przygodowym«, traktowali je jednocześnie jako pretekst do postawienia pewnych pytań natury moralnej. Tych pytań brak jest w ich ostatnim filmie. Anegdota potraktowana jest zbyt dosłownie, niewiele z niej wynika w sensie ogólniejszym. Reportaż dziennikarski może ograniczyć się jedynie do zrelacjonowania faktów – a i to, najwybitniejsze utwory reportażowe zawierają w sobie jakieś podteksty, uogólnienia. Film fabularny czerpiąc z faktów musi wpisać w nie coś, co wykraczałoby poza te fakty, musi znaleźć powód, który usprawiedliwiłby zajmowanie się nimi, powinien wyłuskać z tych faktów jakiś sens, dotrzeć do najtajniejszych zakamarków psychiki ludzkiej lub zaprezentować moralny dramat. W przeciwnym razie dzieło sztuki jest puste, miałkie. W informacji dziennikarskiej wystarczy napisać, że Kowalski z Kowalską rozwodzą się, bo ona chciała mieć mieszkanie, a on jej tego nie załatwił, chociaż mógł, bo był »działaczem«. Ta sama historia w filmie fabularnym może być pretekstem np. do zastanowienia się nad sensem życia, nad wartościami, które się w życiu liczą, nad moralnością itd. W filmie trzeba się z bliska przyjrzeć tym ludziom. Nie wystarczy wykpić się kilkoma dowcipami i banalno-schematycznym dialogiem (»Ja cię przecież kocham«, »Ale mieszkania nie załatwiłeś«). Opowiadając wydarzenia, przyglądając się ludzkim perypetiom, realizatorzy nie usiłują zbytnio zgłębiać ani sytuacji, ani przeżyć bohaterów. Jedyne ogólniejsze refleksje nasuwające się po obejrzeniu filmu mają charakter publicystyczny”.
Janusz Gazda, Inspiracja?, „Ekran”, 1965, nr 36


„Widownia filmowa woli pełnometrażowe fabularne obrazy od nowelowych składanek, ale »Trzy kroki po ziemi« na pewno zdobędą jej zainteresowanie – jest w nich dzisiejszy polski dzień, nie wydumany i nie udziwniony, trudny, nabrzmiały różnymi problemami. (…) Wbrew pozorom temat współczesny stawia realizatorów wobec różnych niebezpieczeństw. Można było zmarnować szansę, jaką oferowały realizatorom reportaże i artykuły z »Polityki«. To świetna publicystyka, ale w jej przekładzie na fabularne małe formy nietrudno było ugrzęznąć w patosie. Tak się też, niestety, stało w »Godzinie drogi«, widownia będzie chyba najostrzej polemizowała z tą nowelą. Najdojrzalsza wydaje się nowela druga. Ale wszystkie prezentują obszerną znajomość typów i charakterów ludzkich, bogactwo obserwacji, wielowarstwowość problematyki powszedniego dnia, wiedzę o tym, że w życiu ludzkim, w każdej sytuacji, powaga i komizm przeplatają się nieustannie. (…) Nie sposób pominąć tutaj gry aktorów. Dużo świetnych nazwisk. Fijewski w roli Majchrowskiego, Irena Orska znakomita w roli jego żony Marysi, Rudzki jak gdyby urodzony do adwokackiej togi, Michnikowski dobry jako sędzia, Czechowicz b. sympatyczny w roli dobrodusznego i życzliwego kierowcy. Dobrze obsadzone role i interesujące realizacje, staranna, na ogół pełna umiaru i smaku robota”.
Maria Klimas-Błahutowa, O tym, po co „Trzy kroki po ziemi”, „Panorama”, 1965, nr 40


„Każda z (…) nowel zrealizowana jest w innym stylu. »Godzina drogi« jest opowieścią o dużym ładunku emocji i napięcia, niemal sensacyjna. »Dzień urodzin« jest lityczną i refleksyjną etiudą, pełną subtelnych cienkości psychologicznych. »Rozwód po polsku« zaś jest freskiem obyczajowym pomyślanym szeroko, wypełnionym tłumem wyrazistych postaci. Zbudowanym z kapitalnych obserwacji familijnego, w jakimś sensie, życia małego miasteczka. A przy tym zaprawiony jest sporą porcją humoru i komizmu dobrej próby. Ozdobą tej noweli jest kreacja Kazimierza Rudzkiego w roli adwokata, który z największym trudem przezwycięża w sobie prokuratorskie nawyki. W aktorskiej biografii Rudzkiego śmiało można ją zaliczyć do najlepszych, do prawdziwych pereł aktorstwa w naszym powojennym filmie. Świetnie zagrał Tadeusz Fijewski w noweli »Dzień urodzin« rolę starego człowieka oczekującego od przyjaciół dowodów serdeczności. W Irenie Orskiej znalazł Fijewski doskonale rozumiejącą go partnerkę. Całe zresztą aktorstwo w tym filmie jest dobre. »Trzy kroki po ziemi« to film dobrze zrealizowany i bliski ludzkim sprawom. Film do oglądania i skłaniający do refleksji. Jakie jednak zajmuje miejsce w doświadczeniach naszej kinematografii? Otóż wydaje się, że jest jedną z najbardziej udanych prób uporania się z problematyką współczesną. Może jeszcze w całości próbą skromną, jak na nasze apetyty, ale niezwykle cenną. Szczególnie cenną w noweli »Rozwód po polsku«, mającą wszystkie walory dojrzałego artystycznie, intensywnego filmu społeczno-obyczajowego. Nowelę tę śmiało można zaliczyć do najlepszych, jakie u nas zrealizowano”.
Kazimierz Kochański, Chodząc po ziemi, „Tygodnik Kulturalny”, 1965, nr 38


„Ten społeczno-obyczajowy tryptyk łączy głębokie zaangażowanie w sprawy dnia dzisiejszego, w istotne – choć nie zawsze zauważalne – problemy naszej rzeczywistości. Łączy je również zamiłowanie realizatorów do surowego, dokumentalnego stylu. (…) Swój pazur reżyserski Hoffman i Skórzewski pokazali najlepiej w noweli ostatniej – »Godzina drogi«. Bezmyślna decyzja służbisty konduktora pociąga za sobą nieobliczalne skutki, mogące doprowadzić do utraty życia dziecka. Karygodnej bezmyślności przeciwstawione zostaje poświęcenie lekarki, solidarność ludzi, którym obca jest społeczna znieczulica. Ta dynamiczna i sensacyjna nowela przypomina w swej atmosferze znakomity film Clementa »Gdyby wszyscy ludzie dobrej woli« wyświetlany przed laty na naszych ekranach. »Rozwód po polsku« jest przede wszystkim popisem aktorskim Kazimierza Rudzkiego w roli prowincjonalnego adwokata. Ambicją realizatorów tej noweli było nasycenie jej maksymalną ilością realiów obyczajowych. I to się w pełni udało mimo karkołomnej, pozornie nieprawdopodobnej pointy. Kameralna nowela »Dzień urodzin« jest stosunkowo najsłabsza. Dramat starego działacza partyjnego został zagrany na zbyt melancholijnej nucie. Po prostu trudno sobie wyobrazić starego Majchrowskiego jako kierującego ongi akcjami zbrojnymi konspiratora, pełnego energii partyjniaka i organizatora. W sumie jednak »Trzy kroki po ziemi« są filmem ambitnym, ciekawym, śmiało podejmującym nie abstrakcyjne, lecz życiowe konflikty i problemy”.
Stanisław Ozimek, Trzy kroki do współczesności, „Żołnierz Polski”, 1965, nr 40


„Film oparty jest na tekstach zamieszczanych w »Polityce«, ale to, co było specyfiką publicystyczną, zostało zatopione w technice spektaklu filmowego – przyzwoitego, starannie zrobionego, lecz wreszcie – rutyniarskiego. Wartość publicystyki polega bowiem na jej typowości, szerokości, ankietowości. Materiał taki ma charakter niejako tłumny, choć szczegółowy: roi się, mimo że składa się z detali osobistych. W »Trzech krokach« nie znajdujemy tej migotliwości, częstotliwości, ruchliwości reportażu-ankiety. Autorzy filmu, jak się zdaje, lękali się wprowadzić zbyt wielu osób, woleli uniknąć języka »kino-prawdy«, cokolwiek wywiadowego, który najlepiej odpowiadałby profilowi »Polityki«; zajęła ich nie tyle publicystyka, co parę wybranych typów ludzkich. Tym sposobem wszechstronność została zastąpiona anegdotką, ankieta – upatrzonymi bohaterami, szeroka reportażowość – beletrystyką. Tak więc mamy, po prostu, tradycyjne nowele: nie stykamy się już z ankietą wykonaną przez zespół dziennikarzy, lecz z trzema pracami napisanymi przez zawodowych literatów i adaptowanymi przez reżyserów, którzy kierowali się, na koniec, względami fachowymi, mając na celu przyzwoite kino z aktorami. Tu zaś, szczególnym trafunkiem, na plan pierwszy wyszły postacie, które oderwane od szerokiego tła publicystyki dają obraz z różnych względów niefortunny. (…) Film pokazuje kraj, gdzie działacze są bezdomni za młodu, zapomniani, gdy są starzy i mają rodziny, zaś MO obdarzona aparatami radiowymi rangi sputnika księżycowego. »Trzy kroki po ziemi« są to raczej kroki po atelier wytwórni na Chełmskiej, wykonane z ostrożnością powiedziałbym – przesadną, powiedziałbym – niepotrzebną”.
Zygmunt Kałużyński, Czy to jest realizm?, „Film”, 1965, nr 44

zwiń zakładkę
ciekawostki
  • Zdjęcia realizowano pod Warszawą i w okolicach Siedlec.

  • Uroczysta premiera filmu odbyła się 6 września 1965 roku w kinie Wisła w Warszawie z udziałem Jerzego Hoffmana, Edwarda Skórzewskiego i Anny Ciepielewskiej.

  • Po premierze filmu do redakcji „Polityki” przyszedł listo od czytelnika z Białegostoku: „Czy dramat trzeciej noweli leży u źródła tylko debila-konduktora PKP? Znakomita większość lekarzy nie ma samochodów, bo ich na to nie stać – ilu ludzi nie udało się na wsi uratować, bo 2-3 karetki są w drodze, a jeszcze częściej w remoncie, jechać zaś do chorego nie ma czym. Nawet jeśli lekarz ma pieniądze, to niech spróbuje kupić samochód...”.
    B. Rachwalski, „Polityka”, 1965,  nr 42

  • Po „Trzech krokach po ziemi” Hoffman i Skórzewski mieli kilka projektów kolejnych filmów: „Starą baśń” według powieści Kraszewskiego (scenariusz pisał Aleksander Ścibor-Rylski), ekranizację powieści „Huragan przyszedł o świcie” Władysława Machejka, opowieść o Kostce Napierskim. Jednak ich drogi rozeszły się.

  • Tytuły pierwowzorów literackich nowel filmu nie są wymienione w czołówce.

zwiń zakładkę
plakaty i fotosy
zwiń zakładkę
zwiń zakładkę